CASABLANCA
Ten osadzony w egzotycznej scenerii Maroka melodramat o politycznym zacięciu stanowi kwintesencję klasycznego kina hollywoodzkiego. Dzięki realizacyjnym „zasobom” wytwórni Warner Bros., rutynowa produkcja klasy B przybrała kształt dzieła ponadczasowego, które już od ponad siedemdziesięciu lat urzeka widzów swą niezwykłą atmosferą. Casablanca byłaby zupełnie innym filmem, gdyby nie reżyserska inwencja Michaela Curtiza, kompozytorska wirtuozeria Maxa Steinera oraz aktorski geniusz Humphreya Bogarta. Warto także przypomnieć, że do słynnego melodramatu chętnie odwoływali się inni twórcy, chociażby bracia Marx w Nocy w Casablance, czy Herbert Ross w Zagraj to jeszcze raz Sam.
Grażyna Stachówna, w swej recenzji filmu opublikowanej przy okazji jego wznowienia na ekranach polskich kin w roku 2009, pisała: „w melodramatach główną bohaterką jest zwykle kobieta, jej miłość, związane z nią problemy. W istocie jednak światem melodramatu rządzi mężczyzna, gdyż kobieta nie może realizować się bez jego udziału, to on nadaje sens jej życiu, oferuje szczęście lub rozpacz, szacunek lub potępienie, rodzinę lub samotność. (…) »Casablanca« jest niezmiernie rzadkim przykładem męskiego melodramatu, którego głównym bohaterem jest zakochany mężczyzna. Rick Blaine to człowiek wypalony wewnętrznie, autodestrukcyjny, topiący w alkoholu rozpacz i ból złamanego serca, ponieważ zdradziła go ukochana kobieta, o której nie może zapomnieć. Co jednak najciekawsze, miłosne zapamiętanie bohatera nie tylko nie dziwi, nie gorszy i nie śmieszy, ale wzrusz i zachwyca. To oczywiście zasługa interpretacji Humphreya Bogarta, który uczynił z Ricka charyzmatycznego losera: ponurego outsidera, cynicznego egoistę (Jedyną sprawą, jaka się dla mnie liczy, jestem ja sam), samotnego pijaka, niedbającego o swe życie awanturnika. Ale to tylko obronny kamuflaż, bo w istocie Rick jest dobrym człowiekiem, czułym kochankiem i nieuleczalnym romantykiem”.