Grand Hotel
Janusz Majewski w Grand Hotelu nakręcił sceny otwierające znakomite Zaklęte rewiry (1975). W książce „Ostatni klaps. Pamiętnik moich filmów” wspomina szczegóły sekwencji z udziałem Marka Kondrata, Romana Wilhelmiego i czeskiego aktora Romana Skamene: „Pierwszy kadr filmu: obszerna sień zakończona kutą bramą z witrażowymi okienkami. Brama się otwiera, pojawia się zalękniony Roman Boryczko. Wchodzi dalej, na podwórko, z otwartych drzwi bije światło i odgłosy pracy, wychodzą kolejne postacie: dziewczyna, Albin Fornalski, rozmawiają z nim – to wszystko zrobiliśmy na podwórku Grand Hotelu. Roman wchodzi do kuchni, od razu wpada w wir pracy… – to jest kuchnia restauracji „Obecni dum” w Pradze. Fryc prowadzi Romana schodami i korytarzami – Grand Hotel. Wchodzą do pokoiku na poddaszu – dekoracja w WFF w Łodzi. Roman zagląda przez witrażowe okno, widzi… Salę restauracji w Pradze.”
Majewski – trzeba zauważyć – nie tylko, jak wielu innych ludzi kina, znał hotel z nocowania w nim, ale i czasów studenckich. W słynnej restauracji Malinowa nakręcił niemniej słynną surrealistyczną etiudę, czyli Rondo (1958), w którym w szalony taniec wpadają Sławomir Mrożek i Stefan Szlachtycz.
Hotel pojawiał się w filmie wielokrotnie. Wymieńmy Krolla z 1991 roku i Reich z 2001 roku, oba w reżyserii Władysława Pasikowskiego (1991), Ucieczkę z kina wolność Wojciecha Marczewskiego (1990), Lepiej być piękną i bogatą Filipa Bajona (1993) czy Karierę Nikosia Dyzmy Jacka Bromskiego (2002). I rzecz jasna 197-minutowy Inland Empire, w który rozrosła etiuda Zielony pokój w Łodzi nakręcona przez Davida Lyncha w 2003 roku.
Grand Hotel zagrał również, o czym wiadomo mniej, w kameralnych filmach telewizyjnych, chociażby w Spóźnionej podróży (1996) – krótkometrażowej reżyserskiej przygodzie scenografa Wojciecha Żogały. Dekadę później scenograf wykorzystał budynek przy okazji realizowanego przez amerykańsko-polską ekipę dreszczowca Thr3e w reżyserii Robbie Hensona (2006). Inny przykład kameralnego obrazu to Obok Feliksa Falka z 1979 roku, w którym grał hotel, ale prowincjonalny. To opowieść o przypadkowym spotkaniu pnącego się po szczeblach zawodowej kariery syna (Wojciech Alaborski) i ojca – światowej sławy muzyka (Andrzej Szalawski). Ciekawa jest nie tylko adaptacja wnętrz, ale i nietuzinkowy rekwizyt – przenośna klawiatura do ćwiczeń, z którą podróżuje wirtuoz. – Nie mogliśmy takiej klawiatury znaleźć, ani kupić, ani wypożyczyć. Trzeba było go odtworzyć wzorując się na obiekcie z Muzeum Instrumentów. Klawiaturę wykonała Wytwórnia Filmów Fabularnych, a w środek wmontowałem klawiaturę z kości słoniowej. Żeby działała bez instalowania mechanizmu pod klawisze włożyliśmy gąbki – wspominał scenograf Bogdan Solle.
Warto przypomnieć, że zanim budynek stał się hotelem, przy Piotrkowskiej 72 znajdowała się fabryka – jakże by w Łodzi inaczej – wyrobów wełnianych i bawełnianych. Wzniósł ją w latach 70. XIX wieku Edward Haentschel. Na dwóch piętrach mieściły się prywatne mieszkania, na parterze był skład towarów, kantor i sklep. Po pożarze w 1874 roku majątek przejął zięć Haentschla – Ludwik Meyer, który tkalnię przeniósł do podłódzkiej Mani, a pofabryczne budynki wyremontował. Reprezentacyjny hotel otworzył w 1888 roku, obok powstała prywatna i jedna z najpiękniejszych łódzkich ulic (pasaż Meyera, czyli dzisiejsza Moniuszki). Kolejne przebudowy hotelu miały miejsce w latach 1912-1913 i w 1942 roku.
Hotel słynie z apartamentów dedykowanych znakomitym polskim aktorom, a także Arturowi Rubinsteinowi. Przed hotelem, po obu stronach ul. Piotrkowskiej, znajduje się „Aleja Gwiazd”, gdzie można zobaczyć wmurowane gwiazdy filmowych sław.