Spotkanie z Wojciechem Smarzowskim
9 listopada zaprosiliśmy na spotkanie z Wojciechem Smarzowskim. Naszymi gośćmi byli także współproducent Feliks Pastusiak i aktor Lech Dyblik.
Bliżej mi do ludzi, którzy próbują wojnę przetrwać, niż do tych, którzy na wojnie zabijają – powiedział podczas spotkania Wojciech Smarzowski.
Brutalną historię chciałem zrównoważyć wątkiem emocjonalnym. Stąd postać 17-letniej dziewczyny – mówił Smarzowski.
Bałem się, że film zostanie odebrany dosłownie, że to Ukrainiec jest zły. W każdym narodzie jest tak, że jest jakaś grupa ludzi, która tylko szuka pretekstu do nacjonalistycznych, ksenofobicznych zachowań. Wierzę, że po latach film będzie odbierany inaczej – mówił o swoim ostatnim filmie Smarzowski.
Tadeusz Sobolewski, „Gazeta Wyborcza”: Chwilę po pierwszej projekcji „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego na festiwalu w Gdyni chce się powiedzieć jedno: to wielki film. Bez precedensu w polskim kinie po 1989 roku. Nie sądzi wzajemnych przewin, nie prowadzi ku żadnej politycznej tezie. Daje całościowy obraz świata, w którym zło szuka sobie ujścia i je znajduje. „Wołyń” to wielki film.
Akcja filmu rozgrywa się w małej wiosce w południowo-zachodniej części Wołynia, zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów. Jest rok 1939. Zosia Głowacka jest zakochana w ukraińskim chłopcu z tej samej wsi. Jednak ojciec postanawia wydać ją za najbogatszego gospodarza, Polaka Macieja Skibę, znacznie starszego od niej wdowca z dwójką dzieci.
Życie wioski odmienia najpierw okupacja sowiecka, a niemal dwa lata później niemiecki atak na ZSRR. Przez następny rok trwa polowanie i brutalne mordy na Żydach. Rośnie też napięcie między polskimi i ukraińskimi sąsiadami. Dochodzi do zatargów, znikają ludzie.
W końcu, latem 1943 roku, wybucha pożoga mordów i okrucieństwa. Oddziały UPA atakują polskie osady, a Polacy niekiedy z równą bezwzględnością biorą odwet na Ukraińcach. Pośród tego morza nienawiści Zosia próbuje ocalić swoje dzieci.
Spotkanie prowadziła Anna Michalska.
Zdjęcia: Marcin Wojciechowski.